Wczesnym rankiem (7?) opuszczamy nasz hostel i z niemalym bagazem pakujemy sie do marszrutki do Gori. Po 1,5h jazdy wysiadamy o jeden przystanek za wczesnie (na widok informacji turystycznej, ktora byla jeszcze zamknieta). Na szczescie na dworzec nie bylo daleko, mijajac tlum nagabujacych taksowkarzy trafiamy do busa do Kvakhreli - 2km od skalnego miasta Uplistsikhe. Kierowca zagaduje nas (nieco tendencyjnie;)) skad jestesmy i gdzie juz bylismy, po czym (rownie tendencyjnie ;) ) ubolewa czego to jeszcze nie widzielismy. W miedzyczasie busik zapelnia sie a panie sprzedajace chrupki kukurydziane, grzebienie , chusteczki czy wszystko to razem pokrzykuja co chwile. Przed busem czeka tez pan z prosiakiem w worku jednak ostatecznie wybiera inny kierunek. Pan kierowca byl tak mily (jak sie pozniej okazalo) zatrzymac sie dla nas w niestandardowym miejscu, takze opisane w przewodniku 2km przeszlismy zadziwiajaco szybko. Na zwiedzanie przewidzielismy tylko jakas godzinke wiec wybralismy opcje bez przewodnika (przy pomieszczeniach sa tabliczki informujace o ich przeznaczeniu wiec nie byl to najgorszy wybor). Skalne miasto godne polecenia, przyjemnie chodzi sie po labiryncie sciezek i taki spacer niewatpliwie pobudza wyobraznie jak zyli krolowie 2500 lat temu. Droga powrotna z tym samym kierowca w tej samej marszrutce. W Gori trafiamy do muzeum Stalina, glownej atrakcji turystycznej miasta. Wpadamy do niego tak pospiesznie, ze nie zauwazamy dostepnych dla przechodniow (co prawda tylko z zewnatrz) glownych eksponatow: osobistego wagonu i domu, w ktorym spedzil pierwsze lata zycia. Po muzeum oprowadza nas (i tylko nas) Pani przewodnik, opowiadajac po angielsku. Mimo, ze zastrzega ona, ze teraz mowi sie w muzeum rowniez o negatywach stalinizmu (co ciekawe dopiero po 2008 roku...) to wystawa na ten temat jest dosc uboga. Gdy wychodzimy zaczyna nieco padac. Znajdujemy kierowce, ktory zawozi nas na obwodnice miasta. Tam (wraz z pania z gesia w worku) wsiadamy do busa na zachod. Zaczyna sie ulewa.