Po poludniu trafiamy do Akhaltsikhe, typowej miejscowosci przeladunkowej turystow udajacych sie do Vardzi. Jak sie okazuje niewielu z nich tu najwyrazniej nocuje bo miejscowi traktuja nas tu wyjatkowo, naprawde wiele osob zagaduje, zostajemy zaproszeni w barze na toast winem (dopiero ostatniego dnia w Gruzji! ;) ostatnia szansa ;)), jakas mala dziewczynka postanawia na nas pocwiczyc swoj angielski po czym ucieka do mamy. Do tego mieszkamy w przyzwoitym hotelu 2-ce z lazienka za 2/3 ceny dormu 6os.w Tbilisi. Spacer po centrum calkiem interesujacy. Widac ze miasteczko szykuje sie 'na turystow', wszystko w budowie lacznie z twierdza na wzgorzu (ugrzezlismy niestety w 'budowlanym' blocie w drodze do niej).