Dzieki poradom naszej gospodyni wiemy jak i gdzie znalezc marszrutke do Khor Virap. Na dworcu Sasuntsi Davit znajdujemy pojazd i cierpliwie czekamy az zapelni sie do pelna (a nawet wiecej). Po kilkudziesieciu minutach marszrutka zatrzymuje sie, i wzrok wszystkich podroznych odwraca sie do tylu w nasza strone... To tu. Zostajemy wysadzeni w szczerym polu, ale jest tam boczna droga i po chwili dostrzegamy monastyr na tle Araratu. Nie udalo nam sie dokonczyc 1,5 km spaceru bo ktos sie zatzymal zeby nas podrzucic...
Oprocz kilku sesji zdjeciowych mozna tam zwiedzic studnie w ktorej przetrzymywany byl sw. Grzegorz Oswieciciel. Troche stresu z powodu fatalnej organizacji ruchu na drabince, ale udalo sie.
Przy wysiadaniu kierowca wreczyl nam karteczke z rozkladem marszrutek powrotnych. Probujemy zdazyc na 1sza mozliwa, bo w planie jeszcze Garni. Niestety, mamy spore opoznienie i gdzy mamy jeszcze 400 m widzimy jak na horyzoncie marszrutka nam ucieka. Machamy rekami (moze nas zauwazy?). Ku naszemu zdziwieniu busik zatrzymuje sie i czeka. A za nami zatrzymuje sie ormianin zeby podrzucic nas do marszrutki. Kierowca busa i tak pewnie by czekal, az pokonamy ten ostatni odcinek piechota...
Za 250 AMD (2 PLN) wracamy 40 km do Erywania, tym razem juz wiekszosc trasy na stojaco...